piątek, 24 września 2010

Etos, słaby wywiad i prawdziwa okazja


A więc o "Etosie" słów kilka. Płyta zła nie jest. Ale "petardą" też bym jej raczej nie nazwał. Krążek przeciętny - ta opinia chyba doskonale oddaje moje odczucia po podwójnym przesłuchaniu płyty. Zagorzałym zwolennikiem Molesty nigdy nie byłem, co nie zmienia faktu, że szacunek do jej członków mam spory. Niemniej, gdyby stworzyć kolejność, wedle której miałbym oceniać ich umiejętności, to Vienio pewnie znalazłby się na pograniczu trzeciego i czwartego miejsca (choć obecnie są już tylko trzy).

Jeżeli chodzi o teksty, to widać gołym okiem, że album zrealizowany jest w koncepcji, o której Vienio wspomniał przy okazji wywiadu dla cgm.pl - pierwszy raz usiadł i napisał od razu listę wszystkich tematów, które chciałby poruszyć na płycie, a potem według tej listy powstawały teksty do każdego z kawałków. Czy to źle? I tak i nie. Z jednej strony, mamy tu faktycznie zamkniętą kompozycyjnie całość, ale z drugiej... zwykłą monotonię. Brak takiej świeżości, brak spontaniczności, wszystko jest ewidentnie przemyślane i zrealizowane według rozkładu od deski do deski. Ale co kto lubi.

Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie natomiast skity. Tak, jestem jednym z tych gości, którzy po przesłuchaniu krążka po raz pierwszy, potem notorycznie skippują skity (chyba, że jakiś naprawdę mocno przykuje moją uwagę), a przy "Etosie" każdy ze skitów mógł się wykazać do końca, nierzadko po kilka razy. To, czego zabrakło w kawałkach - a o czym pisałem akapit wyżej - znalazło się właśnie w skitach. Powiew nowości, pomysłu, innowacyjnego podejścia, można powiedzieć, choć teraz może nieco wyolbrzymiam. I tak, mamy skit stworzony dla grafficiarzy, kolejny dla DJ'ów i osobny dla B-Boy'ów. Plus całkiem niezłe intro. Naprawdę dobry pomysł.

Zawartość "właściwa" jednak, nie zachwyca tak, jak można się było tego spodziewać. Vienio chociaż jest posiadaczem naprawdę charakterystycznego głosu na polskiej scenie, kuleje niestety pod względem technicznym. Prostota rymów często woła o pomstę do nieba, a choć przekaz nierzadko jest bardzo dobrze widoczny i nie ma problemu z jego znalezieniem - osobiście uważam, że od takiego zawodnika powinno się jednak wymagać trochę więcej.

Goście. Na samym początku - zdziwiła mnie trochę na płycie obecność Soboty, którego osobiście nie znoszę. I gdy sceptycznie nastawiony i pełen niesmaku czekałem aż włączy się track "Grill Te Sprawy", muszę powiedzieć, że kawałek lekko mnie zaskoczył. Nie wyszło to tak źle, jak się tego spodziewałem.
Grubson wypadł przyzwoicie, na swoim poziomie.
Rahu cały czas w formie, świetna zwrotka, właśnie taka, jaką chciałem od niego usłyszeć (po dobrych, choć obecnie już nudzących mnie "Podróżach po amplitudzie"). Brawo za "Minęliśmy się" z udziałem Mystic Xperienz i L.U.C'a, panowie genialnie dogadali się na bicie.
No i perełka, a jednocześnie jeden z moich ulubionych tracków z "Etosu" czyli "Różnice" z gościnnym występem Łony i Fokusa. I chociaż Vienio jest tutaj lata świetlne za zaproszonymi gośćmi, to Łonson udowodnił, że nadal jest w fenomenalnej formie, czego nie można również odmówić Fokusowi.
Czekam, Łona, czekam.
Tyle o "Etosie". Jest wporzo, pewnie do kilku tracków wrócę (głównie raczej tych z udziałem gości).

Kolejną rzeczą, o której chciałbym napisać to obejrzany dziś wywiad Artura Rawicza z Pezetem i Małolatem. Pomimo faktu, że ani udostępniony na myspace Pezeta singiel z Grizzlee'm ani kempowy utwór z Małpą jakoś specjalnie mnie nie zachwyciły (przy czym ten pierwszy wręcz odrzucił), to mimo wszystko wspólnej płyty braci Kaplińskich jestem ciekaw i będę na nią czekał. A wedle tego, co powiedzieli w wywiadzie, długo nie będę musiał, bo krążek ma się ukazać ostatecznie 1. października.
Oglądając tą rozmowę, miałem wrażenie, że cały wywiad został potraktowany nieco "po macoszemu". Jak lubię Artura Rawicza i jego wywiady z różnymi artystami (choć nie ukrywam, że te z raperami najbardziej) oraz jak cenię jego spokój, wewnętrzny luz, doświadczenie, poczucie humoru i wiele innych rzeczy... tak tego tutaj po prostu nie było. Panowie coś tam próbowali żartować, coś próbowali poironizować, ale niespecjalnie im się to udało. Chyba po prostu nie było tej "chemii" na linii dziennikarz - artysta. A wystarczy spojrzeć choćby na wywiady z Waldkiem Kastą czy z Eldo, by przekonać się, że Rawicz naprawdę w roli "wywiadowczej" spisuje się genialnie.

Tak na sam koniec, chciałem się pochwalić, że wczoraj drogą licytacji na Allegro nabyłem (prawdziwa okazja!) używanego iPoda, którego nigdy nie miałem, a zawsze chciałem mieć. A że zaraz po zakończeniu aukcji okazało się, że sprzedający mieszka w mieście niemalże sąsiadującym z moim - jutro jadę osobiście odebrać to cudeńko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz