wtorek, 5 października 2010

O tych dwóch co namieszali


Czas na bliższe spotkanie z braćmi Kaplińskimi.

Krążek "Dziś W Moim Mieście" zapowiadany był już przeszło dwa lata temu. Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze pogłoski o tym, jakoby Pezet przygotowywał wspólną płytę z bratem. Jak się niedługo potem okazało - to prawda - i coś takiego faktycznie powstaje.

Wspólny projekt Pezeta i Małolata był w tym roku nazywany "najbardziej oczekiwaną premierą jesieni". Ze względu na to, że na rodzimym rynku nie mamy co miesięcznej dawki kilkunastu (czasem ciężko o kilka) albumów, możliwe, że i faktycznie tak było. Tak czy inaczej, na dzień lub dwa przed premierą krążek zostaje umieszczony na oficjalnym koncie myspace Pezeta. Od razu nabito kilkadziesiąt tysięcy odtworzeń i... no właśnie. Zaczęło się.

Z tego co sam zdołałem zaobserwować (i zaznaczam, że odnosi się to głównie do środowiska, w którym się obracam) płyta nie została przyjęta dobrze. Mówiąc wprost - została przyjęta źle. "Pezet użył autotune'a", "beznadziejne bity", "rozczarowanie roku", takie i podobne opinie kilkakrotnie obiły mi się o uszy, zanim sam zebrałem się i sprawdziłem krążek. Dość długo nie mogłem sam dotrzeć, jakie tak naprawdę emocje wzbudza we mnie ta płyta. Ale wobec tekstów, które docierały do mnie przed sprawdzeniem powiem jedno - bullshit.

Pierwsze podejście do "Dziś W Moim Mieście" było ciężkie. Po pierwsze przez uprzedzające opinie wokół, po drugie przez zasłyszany wcześniej singiel (o identycznej nazwie jak płyta) który nie spodobał mi sie zbytnio, po trzecie przez fragment "Nagapiłem się" z HHK, który w wersji koncertowej też średnio przypadł mi do gustu. Włączając "play" byłem zatem tak źle nastawiony do płyty jak to tylko możliwe, będąc już w zasadzie na początku pewien, że czeka mnie niemal godzina dennego rapu w wykonaniu, bądź co bądź, jednego z najlepszych raperów w kraju (mowa oczywiście o Pezecie).

Wrong.

Intro nie zachwyca, nie powala na kolana, ale nie jest też najgorszym, jakie miałem okazje słyszeć. Po prostu jest. Jak przeciętne intro.
Pierwszy kawałek "Zaalarmuj" od początku wprowadza w klimat płyty. Jest mocno zakrapiany elektroniką bit, rozpoczyna Małolat. Nie jest źle, ale będzie miał na tej płycie lepsze wersy. Podoba mi się refren sklejony z cut'ów - ładnie, ładnie. Czas na pierwsze wejście Pezeta. Nie ma może jakiegoś konkretnego pierdolnięcia, ale jednak jedzie lepiej od brata. No i końcówka zwrotki bardzo adekwatna do tego, co chcieli tym trackiem uzyskać. Pierwszy numer przeszedł - nie było tak tragicznie.

Czas na tytułowe "Dziś W Moim Mieście", które jak wspomniałem wyżej, słyszałem już wcześniej jako singiel. I kompletnie mi się nie spodobało. Nie wiem natomiast, czy to przez poprzedzenie go intro i kawałkiem "Zaalarmuj" - tym razem nie wydał mi się wcale taki zły. Pezet jedzie luźno, bez fajerwerków, Małolat również nie wspina się na wyżyny. Grizzulah w refrenie wypada... swojo. Taki styl śpiewania się lubi albo nie. Ja raczej nie lubię.

"Jestem sam" to kolejny utwór, numer 4. Tutaj już robi się ciekawiej - Małolat bawi się flow, przyspiesza, jego tekst jest także lepszy niż poprzednio. Refren w wykonaniu Pezeta przypomina mi lekko czasy "Muzyki Poważnej" sam nie wiem dlaczego. Tutaj po raz pierwszy (już w zwrotce) słychać lekką modyfikację głosu Pawła. Ale nie przeszkadza mi to, prawdę mówiąc. Mam wrażenie, że pasuje. Generalnie, kawałek wypada bardzo na plus, postarali się i z tracka na track czuję, że będzie lepiej.

Utwór z Małpą. No i, co tu dużo mówić - rozjebał. O ile wersja koncertowa niezbyt przypadła mi do gustu, o tyle ta z płyty gniecie bardzo mocno. Świetny podkład (swoją drogą - odróżniający sie dosyć na tle pozostałych), dobre zwrotki całej trójki raperów (w czym GENIALNE wejście Małpy). Kawałek bardzo treściwy, kolejny refren sklejony z cut'ów, co mi osobiście bardzo się podoba. Mamy refleksje. Na to czekałem.

Szósty track. Początek, zarówno bit jak i nawijka Pezeta przypomina mi klimatem "Noc i Dzień". Tekst podchodzący pod storytelling, kolejny świetny refren. Powrót do elektronicznego bitu. Obaj bracia radzą sobie wyśmienicie (u Małolata jest nieco więcej emocji).

"Koka" z gościnnym udziałem VNM'a to pierwszy "czarny" punkt na liście. O ile podkład jest w porządku, to zwrotka Pezeta kompletnie mi się nie podoba - jest chyba najbanalniejsza z całej płyty. Również refren nie zachwyca. VNM swoją zwrotką trochę podciąga ten kawałek w górę - wchodzi z fantastycznym flow. Małolat, w podobie do brata, nie zachwyca. Już wiem, że ten track będę skippował.

Wspólne dzieło z Molestą, na to czekałem. Pelson zaczyna prosto, ale jest w tym pewnego rodzaju magia, zaczyna mi się podobać. Ponownie w refrenie Grizzulah, jednak w "Co by to zmieniło" wypada lepiej niż w utworze kilka pozycji wyżej. Małolat zaczyna nieźle, kończy nieźle. Pezet znów nieco wyżej poziomem od brata, już tutaj mogę stwierdzić, że z formy nie wyszedł. Ale potem pojawia się coś, na co, jak sie okazało - czekałem przez większość tracka. WŁODI. Nie wiem na czym dokładnie polega fenomen jego zwrotki, ale wejście w bit, głos, sposób w jaki rapuje swoją szesnastkę przyprawia mnie o dreszcze. Zakończenie jego występu jest fantastyczne, kolejny raz ciarki na plecach. Naprawdę przewijałem to po kilka razy. Ma siłę. No i na końcu Vienio. Przyznam się, że ani razu nie dosłuchałem jego zwrotki do końca. Po prostu mnie odrzuca tutaj.

"Dopamina" jak się okaże, to jeden z moich ulubionych kawałków na płycie. Mimo pewnego szoku, bo bit jest wyjątkowo nowatorski, okazuje się, że... wkręca się. Naprawdę. Pezet znowu bawi się flow, bawi się autotune'm a mi znowu się to podoba. Refren średni na jeża, ale zarówno zwrotkę Pezeta jak i Małolata oceniam dobrze (po raz kolejny tego pierwszego jednak stawiam nieco wyżej) co w połączeniu z oryginalnym bitem naprawdę daje dobry kawałek.

"Hip Hop Robi Dla Mnie" z początku kojarzy mi się z płomieniowym "WWA". Występ Fabri Fibry niespecjalnie mi się podoba, Małolat w porządku, Pezet znów lepiej. Refren...cóż, fajny i niefajny jednocześnie. Wkurzają mnie początkowe wersy włoskiego rapera, ale generalnie reszta ujdzie.

Kolejny track to kontynuacja bitów w klimacie elektroczniczno-newschool'owym. Generalnie track jak najbardziej mi się spodobał, choć nie wybija się niczym specjalnym na tle płyty jako całości.

Numer dwanaście przykuł moją uwagę już na początku. "Odkąd ostatnio gadaliśmy" z udziałem Diox'a to też utwór, który stawiam w czołówce płyty. Między innymi przez świetnie sklejony refren, który naprawdę mi podszedł. Zarówno gospodarze jak i Diox popisali się bardzo dobrymi wersami, Pezet po raz kolejny ujawnia zamiłowanie do zabawy zarówno głosem jak i flow, co moim zdaniem, wypada bardzo dobrze.

Outro płyty, czyli "Chciałbym Uciec Stąd" to solowy popis Pezeta. Bit, podobnie jak "Nagapiłem się" odróżnia się od pozostałej części płyty, ale przez pryzmat całokształtu kawałka wcale nie wypada źle, wręcz przeciwnie. Otrzymujemy solidny kawałek Pezeta w tekście, jego przemyśleń i refleksji podsumowujących całość.

"Dziś W Moim Mieście" to płyta smutna. Zdecydowanie smutna, a jeżeli ktoś nie dostrzega w niej smutku to powinien prawdopodobnie posłuchać jej jeszcze kilka razy. Jednocześnie, Pezet pokazał, że można zrobić dwie niesamowicie różne od siebie płyty w nie tak sporym odstępie czasu. I choć "Muzyka Emocjonalna" i tegoroczny krążek z bratem różnią się od siebie pod niemal każdym aspektem, element, który je łączy to właśnie smutek.

Nie zgodzę się także z nikim, kto powie "to już było". Nie, tego nie było, ale bardzo się cieszę, że jest. Pezet z Małolatem wnieśli trochę świeżości i zajawki a jednocześnie podjęli się refleksji i próby rozliczenia z przeszłością. Sporo wątków nawiązuje do ich wcześniejszego życia, do alkoholu, kobiet, kokainy i kryminalnej przeszłości Małolata. Pomimo swoje "mainstream'owej" otoczki, krążek jest nadzwyczaj osobisty i ukazanie części siebie w taki sposób jak najbardziej do mnie przemówiło.

Podsumowując - Pezet z Małolatem zrobili kawał dobrej roboty. Pokazali, że schematy nie zawsze należy powielać, wręcz przeciwnie - powstała płyta, która łączy ze w świetny sposób treść i mocne, przesycone elektroniką podkłady. Nawet autotune nie wypadł źle. Dla braci Kaplińskich zatem, wielka piątka.

Przyznam też, że słyszałem ostatnio w wywiadzie z Pezetem informację, że nowy Płomień będzie z powrotem w "oldschool'owym" stylu. I to też mnie cieszy.

2 komentarze:

  1. Muszę koniecznie obadać tę płytkę ;) A co do Płomienia to także bardzo się cieszę :) W końcu ich stare krążki były mega i mogłam ich słuchać na okrągło :D

    OdpowiedzUsuń